mym stromym brzegiem. Ani ― ile podobna dokładny opis, ani wyborne fotografie, które z sobą stamtąd zabrałem ― nie dadzą o tem pojęcia, trzeba to widzieć, aby mieć o tem wyobrażenie. Miasto ciekawe, ale i smutne zarazem. A wszakżeż to Polska! a wszak to „złoty klucz do granic Rzeczypospolitej“, jak dawniej mawiano, a wszak to „baszta ręką Boga na obronę Polski zbudowana“ i w tem mieście przez dwa dni nie widziałem nikogo prócz żydow i Moskali, nie słyszałem jednego polskiego słowa.
Niechże Bóg broni, aby było tak istotnie ― polskość tam jest, być musi i będzie, ale się kryje po domach, w których być nie miałem sposobności ― tak jednak, jak się przedstawia po wierzchu, budzi żal i rozpacz prawdziwą.
Mam nadzieję, że czytelnik mi wybaczy, że przerywam, a nawet wdzięczny być powinien, że zamiast narzucać mu moje nie zawsze może trafne spostrzeżenia w tem miejcu otwieram „Wielką encyklopedyę Orgelbranda“ i z trzynastego tomu wypisuję w streszczeniu, co tam znalazłem:
― „Kamieniec podolski w dawnem województwie podolskiem nad rzeką Smotryczem. Według podania, gdy Podole przeszło pod panowanie książąt litewskich. Korjat, jeden z synów Olgierda naszedł przypadkiem na miejsce, gdzie jest Kamieniec, a ujrzawszy obron-
Strona:Lwów - Kamieniec Podolski. Notatki z podróży cyklisty.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.