i Stary, Łącko, Krościenko, Czorsztyn i Nowy Targ do Zakopanego. Dotąd jechałem sam ― w Zakopanem jednak spotkałem na szczęście ze Lwowa trzech panów na K., w których miłem towarzystwie powracałem aż do Starego Sącza, gdzieśmy się rozstali. Dwa dni ostatnie były bardzo ciężkie ― jechaliśmy bowiem bez przerwy w czasie deszczu i niepogody.
Szczegóły tej podróży pomijam z dwu powodów. Naprzód ponieważ już zeszłego roku odbyłem tę drogę i o niej pisałem, powtóre, że jeden z spotkanych panów na K. mówił mi, że ma zamiar ją opisać, nie chcę mu przeto leść w drogę, zachęcam tylko do dotrzymania słowa i wykonania zamiaru. Na drugą część mojego urlopu po dzień 17 sierpnia złożyło się 317 kilometrów, czyli razem z poprzedniemi 913.
Na zakończenie kilka cyfr.
Aby przejechać kilometr na maszynie tego przeniesienia, jakie miałem trzeba ruszyć 370 razy jedną i drugą nogą ― przeto na 913 kilometrów 337.810 razy. Kto nie wierzy ― niech sprawdzi.
Średnio wydawałem 3 guldeny dziennie. Szczegół ten podaję dla tych, którzyby radzi odbyć dalszą drogę na kole, a lękają się zbyt wielkich wydatków.
Strona:Lwów - Kamieniec Podolski. Notatki z podróży cyklisty.djvu/35
Ta strona została uwierzytelniona.