Strona:Lwów - Kamieniec Podolski. Notatki z podróży cyklisty.djvu/5

Ta strona została uwierzytelniona.

stów sposobnej, stamtąd zaś wybornym gościńcem do Mikuliczyna, tak dobrym, że go nawet dwudniowy, ulewny deszcz zepsuć nie zdołał.
W Mikuliczynie stanęliśmy już dobrze po zachodzie słońca, gdzieśmy znaleźli nie najgorsze locum u „pani Jasiowej“, dziwnie energicznej niewiasty, która nie znosi żadnego sprzeciwienia się ze strony gości a wszelkie wymagania karci z miejsca surowo, ale po takim dniu i po przebyciu około 16 godzin bądź koleją, bądź po złej drodze na kółku a podczas ulewnego deszczu była nam ona prawdziwą opatrznością. Ale początek był trudny, kiedyśmy bowiem przemoczeni do ostatniej nitki prosili o pokoik, gdzieby się przebrać, a potem posilić można, słodka ta istota powiedziała nam głosem nie znoszącym repliki:
― Nasamprzód kolacyjka, a potem spoczynek.
― Ależ pani widzi co się z nami dzieje. Leje się z nas, zostawiamy strugi na podłodze.
― To nic nie szkodzi, naprzód kolacyjka a potem pokoik.
― Niewiasto twardego serca! Czyż pani nie chce zrozumieć, że naprzód się przebrać musimy?
― Pan się złości?
― !?...