bo noc była ciemna. Ja zaś pobiegłem co żywo po drabinie.
Tu opowiedział Le Balu, że znalazł Arsena leżącego bez duszy, że go odwiązał i zniósł go potem na dół, założywszy go sobie na plecy, że zresztą przyszedł mu z pomocą członek bandy Broniard, który czekał na brzegu z samochodem, a który, usłyszawszy sygnał, przeprawił się do nich małem czółnem.
— Dowieźliśmy pana do oberży w lesie, a następnego dnia przyjechaliśmy tu do Amiens — dokończyła hrabianka.
— Jesteśmy więc w Amiens?
— Tak jest, w pokoju hotelowym, gdzie leży pan już trzy dni pod naszą opieką.
— Muszę wstać, muszę podnieść się jak najprędzej — powtarzał Arsen, a przypomniawszy sobie ułamki rozmowy zasłyszane w sali tortur, zawołał rozpaczliwie:
— Ależ lista! Lista 27-miu. Daubrecq musiał ją odzyskać, a może Albufex. Lista była tam w jego mieszkaniu na biurku. Musieli już ją zabrać.
— Nie, nie — upewniła go hrabianka. — Tej samej nocy, w której zostałeś pan raniony, ostrzegłam dyrektora policji osobnym bilecikiem, który doręczył mu Groniard.
— Albufex mógł go uprzedzić.
— O nie! bo markiz pojechał koleją, Groniard zaś pędził pańskim automobilem. Ostrzegłam wyraźnie Maurycego Prasville, aby nie wpuszczał nikogo do mieszkania Daubrecq’a i żeby miał na oku Albufex’a. Doniosłam mu także, że nie potrzebuje już szukać Daubrecq’a, gdyż został oswobodzony dzisiejszej nocy.
— Ależ, skoro Daubrecq powróci do swego mieszkania, nikt nie będzie miał prawa bronić mu wstępu.
— Nie ukazał się jednak dotąd. Mamy przecie w Paryżu zaufanych ludzi, a Groniard przesyła nam codziennie wiadomości.
Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/131
Ta strona została przepisana.