ten zabrał już kryształowy korek. Rzecz to obojętna, czy będziecie strzec jego domu, czy też go opuścicie.
Widocznem było, że policja popełniła grubą omyłkę, pozwalając Daubrecq’owi gospodarować w swym gabinecie, choćby tylko kilka sekund. Co za nieuk z tego inspektora?
— Czy przynajmniej zauważyłeś pan co za drobiazgi zabrał z sobą poseł?
— Ależ i owszem, za kogoż mię pan ma — odparł inspektor z urazą. — Pan poseł chciał zapalić cygaro wchodząc do gabinetu, wziął więc najpierw stalowe pudełko z zapałkami, stojące na biurku.
— Ależ może tam właśnie była lista.
— Cóż znowu? Przeglądaliśmy wszystko pierwej, każda zapałka była policzona.
— Czekaj pan — zawołał Arsen — zobaczę sam.
Miał on wyborną pamięć i wiedział doskonale, co leżało na biurku Daubrecq’a po jego porwaniu.
Wszedłszy do gabinetu, objął wzrokiem wszystkie przedmioty i omal nie krzyknął z radości.
Zauważył natychmiast czego brakuje. Wiedział już teraz napewno, gdzie była ukryta lista. Zgadzało się to wybornie z tem, co usłyszał z ust Sebastianiego i z owym wyrazem Mary.
Daubrecq ma listę przy sobie. Cóż stąd? Dopadnie Daubrecq’a choćby się skrył pod ziemię i odbierze mu ten przedmiot.
Ożywiony najlepszemi nadziejami, powrócił do hotelu Franklina, gdzie oczekiwali go jego wspólnicy. Zapytał ich o hrabiankę.
— Nie było jej dotąd — odparli obaj.
— Ale może pisała?
— Dotąd nie.
Nie poprzestając na tem upewnieniu, Arsen poszedł na dół i zapytał portjera hotelowego, czy nie było listu pod adresem pana Nikol.
Odpowiedź wypadła przecząco.
Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/139
Ta strona została przepisana.