Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/143

Ta strona została przepisana.

— Ta pani jest młoda, ale ma twarz zmęczoną i bardzo duże oczy, któremi patrzy tak dziwnie na człowieka. Ubrana była czarno — była bardzo niespokojna. K azała mi powiedzieć, że odjeżdża do Monte Carlo — a oprócz tego kazała jeszcze dodać...
Tu posługacz zaczął szukać po kieszeniach, a potem wydobył zatłuszczony notatnik i zaczął go przerzucać, poczem zawołał z radością:
— Już wiem, byłbym może zapomniał już, ale zapisałem sobie dla pamięci. Człowiek nie napróżno przecie chodził do szkoły — i przeczytał co następuje: „Hotel Franklina, gdyby się co zmieniło, ta pani telegrafować będzie do hotelu Franklina“.
— To ona, niema.żadnej wątpliwości — zauważył Le Balu. — Arsen zaś nie rzekł nic, tylko wynagrodził hojnie posługacza, który zdawał się na to oczekiwać.
— Więc dobrze trafiłem — rzekł jeszcze uchylając czapki. — Uważałem pilnie na przechodniów, ale panowie tylko przyszli tu we trzech i twarze panów zgadzały się z opisem, jaki mi podała pani o swych znajomych.
— Owszem, owszem, dziękujemy ci przyjacielu, nie masz potrzeby dzielić się z nikim innym twemi wiadomościami.
— Co robić? — zapytał Le Balu po oddaleniu się posługacza.
— Mieć się na ostrożności — odparł Arsen. — Wszystko to wygląda bardzo prawdopodobnie, ale nie możemy być pewnymi niczego, odkąd Daubrecq jest na wolności. W każdym razie nie wolno nam lekceważyć i tych wskazówek. Musimy podzielić się rolami.
— Ja pojadę do Monte Carlo wraz z Le Balu. Groniard zaś zostanie w hotelu Franklina i oczekiwać będzie na przyrzeczone depesze.
W ten sposób będziemy mogli sprawdzić, czy wia-