Ach, te okropne tak, to potwierdzenie i niejako zaprzysiężenie, te ofiary z siebie na całe życie, ten związek z człowiekiem ohydnym, który budził w niej tak straszną odrazę...
Wymawiając wymuszone przyrzeczenie, Klarysa czuła się już prawie wymazaną z liczby żyjących. Marzyła o śmierci. Wiedziała jednak, że nawet ten sposób uchylenia się od przemocy Daubrecq’a jest dla niej niedostępny.
Nie mogła odebrać sobie życia, bo w takim razie głowa Gilberta spadnie pod nożem gilotyny. Musi żyć, musi przyjąć haniebne propozycje nikczemnego szantażysty, musi zostać żoną tego potwora.
Słuchając jej odpowiedzi, wygłoszonych jakimś obcym, bezdźwięcznym tonem. Daubrecq patrzył nanią niedowierzająco, a potem wybuchnął cynicznym śmiechem.
— Ha! ha! co za uległość. — Tak i zawsze tylko tak, ani jednego słowa przeczenia, żadnego buntu. Oswoiłaś się więc nareszcie, moja dzika turkaweczko. Ale czekajno — ciągnął dalej, zmieniając nagle ton, — Łacno ci przyrzekać, bo myślisz, że skoro brat twój będzie wolnym, znajdziesz sposobność wyprowadzenia mnie w pole. — „Ten poczciwy Daubrecq, myślisz, jest tak we mnie rozmiłowany, że poprzestanie na przyrzeczeniach. Uwolni mi brata, a potem znajdzie się ktoś, w rodzaju tego chłystka Arsena Lupin, i osłoni mnie swoją opieką. Powtórzą się znów dawne sceny, szukanie listy 27-miu i t. p.“ Nie, nie, moja gołąbko. Powinnaś to sobie dobrze zapamiętać, że nie jestem wcale poczciwym, ani też łatwowiernym. Nie wierzę ci ani odrobinę, to jest nie wierzę w twą dobrą wolę, ale potrafię cię zmusić do posłuszeństwa. Gilbert, a raczej mój przyszły szwagier, Juljan hrabia de Mergy, nie zostanie odrazu uwolnionym, wyrobię tylko dla niego zwłokę, narazie tygodniową. — Przez ten czas zaręczymy się oficjalnie. Rozeszlemy uwiadomienia o dniu naszego ślubu, który odbędzie się
Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/154
Ta strona została przepisana.