do Arsena i wyrwała mu prawie z rąk tajemniczy przedmiot.
Na twarz jej wystąpiły krwawe rumieńce, usta miała spalone gorączką, nie posiadała się wprost z radości, zdziwienia, a także z lęku, czy odnaleziony przedmiot jest właśnie tym, za którym goniła tak uporczywie. Czy być może, aby to był ten sam? To byłoby naprawdę zbyt proste, śmiesznie proste.
Daubrecq, który był namiętnym palaczem, miał zawsze przy sobie zapas tytoniu Mary-land, codziennie prawie kupował nową puszkę i nikomu dotąd nie przyszło na myśl doszukiwać się w tak niewinnej kryjówce kryształowego korka.
— Patrz pan — mówiła Klarysa — tu na spojeniu widać maleńką, niedostrzegalną prawie szczerbę, ą tu pocisnąć tylko trzeba paznogciem. Czy widzisz pan, otwiera się. Nie! nie mam siły dokończyć, otwórz pan sam.
Ręce drżały jej tak mocno, że Lupin musiał wziąć jej z rąk korek kryształowy i sam go otworzył.
Z okrągłej główki kryształowego przedmiotu, wydrążonej od środka, wypadł mały zwitek papieru.
— Papier tajnego ministerjum — szepnął Arsen. — Cienka bibuła, jakby do zawinięcia tytoniu, a przecież mocna jak pergamin. To lista! Niema wątpliwości, że to lista 27-miu. N astała chwila ciszy, wszyscy czworo skupili się dokoła bezcennego dokumentu, Słyszeli wzajemnie bicia własnych serc.
— Och, Boże! — wyszeptała hrabianka — och, Boże!
Arsen rozwinął papier.
Był to spis, długi spis nazwisk, było ich 27, shańbione nazwiska tych, którzy zaprzepaścili sprawę kanału, okrywając niesławą Francję i rujnując życie tylu biednych, uczciwych ludzi.
U dołu świecił podpis prezesa rady administracyjnej, podpis czerwony, jakby skreślony krwią.
Klarysa znalazła wśród tych nazwisk imię swego
Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/159
Ta strona została przepisana.