udaremnić całą ich robotę. A przytem, znalazłszy się w Paryżu, trzeba było postępować ostrożnie, nie zboczyć ani na włos z obranej linji, dać uczuć policji wartość zrobionego odkrycia, a przytem nie dać się poznać, bo on, Arsen Lupin, był dla policji tak cennym łupem, że pojmanie go, równałoby się prawie zdobyciu listy 27-miu. Trzeba też było zrobić coś z Daubrecq’em i ukryć go starannie do czasu przynajmniej.
— Groniard! — rozkazał jednemu ze swych wspólników — idź natychmiast do garażu i zamów najlepszy samochód.
— A pieniądze, szefie.
— Pieniądze! Zaraz. Pan poseł opłaci oczywiście sam koszta podróży.
To mówiąc, Arsen zrewidował bez ceremonji kieszenie Daubrecq’a i wydobył grubo wyładowany portfel. Znalazł w nim 10.000 franków.
— Ho! ho — rzekł — nasz przyjaciel musiał wygrać grubą stawkę.
Zaopatrzył hojnie Groniarda i Le Balu, a gdy odeszli spojrzał na Klarysę.
Hrabianka zajęta była oglądaniem drogocennego korka. Korzystając z tego, Arsen schował do kieszeni portfel Daubrecq’a. Uważał jego pieniądze za prawowicie zdobyty łup, ale wiedział, że Klarysa patrzy na to inaczej.
Nie chciał zasłużyć na jej pogardę.
Ale hrabianka myślała tylko o pośpiechu. Tymczasem z polecenia Arsena wniesiondMo numeru spory kosz podróżny, obity ceratą.
Groniard powrócił pierwszy. Daubrecq leżał wciąż jeszcze odurzony. Arsen z pomocą towarzysza, posadził go w koszu, który był dość wysoki i zamknął go nakrywą. Wywiercił własnoręcznie trzy otwory w pobliżu twarzy, aby po obudzeniu się pan poseł miał czem oddychać.
— Widzisz przyjacielu — przemawiał do nie-
Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/161
Ta strona została przepisana.