napełnioną przeźroczystym płynem. Wpuścił kilka kropel do wody i podał ją Klarysie.
— Niech pani to wypije.
— Cóż to jest?
— Wyborny środek nasenny. Prześpi pani czas oczekiwania.
— Nie, nie.
A przecież czuła się tak wyczerpaną, że ostatecznie usłuchała i wypiła, a w kilka minut potem spała już smacznym, głębokim snem.
Wtedy dopiero Arsen zadzwonił na służącego i kazał sobie przynieść poranne dzienniki.
Wiadomość o wyznaczonem na jutro wykonaniu wyroku ogłoszoną była wielkiemi literami:
„Dowiadujemy się z pewnego źródła, że egzekucja wspólników Arsena Lupin odbędzie się jutro. Pan Deibler oglądał już drzewo sprawiedliwości (tak w języku urzędowym nazwano rusztowanie). Wszystko gotowe“.
Przeczytawszy to, Arsen podniósł głowę i spojrzał przed siebie wyzywająco.
— Wspólnicy Arsena Lupin!... Egzekucja!... Zobaczymy! Spodziewacie się widowiska. Tłumy oczekują... Przykro mi panowie, ale doznacie zawodu. Wspólnicy Arsena Lupin wypuszczeni zostaną na wolność z polecenia władzy, a władza, to ja.
Mówiąc to, uderzył się z dumą po kieszeni, w której spoczywała słynna lista 27-miu.
Po południu otrzymał od wspólników swych drugą depeszę, donoszącą, że automobil z cennym pakunkiem dojechał już do Lyonu.
O trzeciej godzinie Klarysa przebudziła się.
Pierwsze jej słowa były:
— Jutro egzekucja...
Arsen nie odrzekł nic, ale widziała go tak spokojnym, uśmiechniętym, że sama uspokoiła się natychmiast i pewną była, że wszystko ułoży się pomyślnie podług woli Arsena.
Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/167
Ta strona została przepisana.