Zapomniał, jak niebezpiecznem było demaskować się tak w obrębie murów policyjnych. Na szczęście nikt nie dosłyszał jego słów, wszyscy owszem rozstępowali się z szacunkiem przed parą ludzi, dopuszczonych przed chwilą do najtajniejszych biur policyjnych. Zachowanie się Klarysy nie dziwiło nikogo.
Widziano już tu przecie niejedną podobną tragedję, niejedna zrozpaczona kobieta przesunęła się przez obręb zabudowań policyjnych.
Arsen z Klarysą wydostali się bez przeszkody na ulicę.
Po wyjściu ich Maurycy Prasville, ogłuszony zrazu wypadkami, odzyskał zimną krew i zaczął się zastanawiać. Co znaczyło zachowanie się Klarysy?
Kim jest ów Nikol, mający nad nią taką przewagę? Kim jest ten człowiek, co przedstawił mu się zrazu w skromnej, potulnej postawne, a wkońcu wybuchnął nagle z tak żywiołową energją, narzucił wolę swą hrabiance i zapowiedział, że odkryje dziś jeszcze listę 27-miu?
Maurycy Prasville nie był zapewne tak bystrym, jak Arsen Lupin i jego przeciwnik, ale posiadał bądź co bądź pewne zdolności, a przytem duże doświadczenie policyjne.
Zaczął kombinować wypadki, wiązać z sobą poprzednie okoliczności i fakta i naraz prawda stanęła przed nim w całej rzeczywistości.
Arsen Lupin!
Mniemany Nikol nie mógł być kim innym, tylko Arsenem Lupin.
Jedna tylko okoliczność obudziła pewne wątpliwości w panu dyrektorze. Miał u siebie w zapasie cały szereg fotografíj Arsena Lupin. Rzucił je na stół i przyglądał się im uważnie. Żadnego rysu wspólnego z tym, który zwał siebie detektywem Nikol.
Ale Prasville wiedział, jak cudownie umiał zmieniać swą osobę słynny włamywacz, to też nie wątpił już teraz, że ma go prawie w ręku.
Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/177
Ta strona została przepisana.