tylko próba, próba pańskiego charakteru. Próba ta wypadła dla pana niepomyślnie.
— Czy tak? — próbował żartować Prasville. — Nie wiedziałem, że Arsen Lupin...
— Chcesz pan zadzwonić — mówił dalej Arsen, widząc, że ręka dyrektora policji błąka się dokoła elektrycznego guziczka.
— Zatrzymaj się pan jeszcze. Rozumny człowiek powinien wysłuchać do końca. Czy znasz pan Józefa Vorenglade?
Na dźwięk tego nazwiska, Maurycy Prasville, który był dotychczas zupełnie pewny siebie, zmieszał się tak widocznie, że Arsen nie mógł powściągnąć uśmiechu zadowolenia.
— A widzisz pan... Zaciekawiłem cię, nie śpieszysz już z wydaniem Arsena Lupin w ręce twoich zbirów.
Ale Prasville opanował się już trochę i próbował zachować zimną krew.
— Józef Vorenglade... — rzekł. — Oczywiście, że znam to nazwisko, jest ono trzeciem z rzędu na liście 27-miu.
— A prócz tego?
— Prócz tego nic.
— Ten człowiek utrzymuje jednak, że był niegdyś twoim przyjacielem... Posiada, a raczej posiadał 4 pańskie listy, które zakupiłem dziś zrana za 40.000 franków. Listy te...
— Pan je masz przy sobie! — zawołał Maurycy Prasville.
Ale tu Arsen podniósł się z krzesła i wziąwszy do rąk oba rewolwery, powykręcał z nich najspokojniej naboje.
— Ta zabawka jest nam już teraz niepotrzebna... i bez niej potrafię zmusić pana do posłuszeństwa. A teraz, mój panie, pomówimy rozsądnie. Jeżeli za godzinę nie przyniesiesz mi pan tutaj ułaskawienia Gilberta, jeżeli za godzinę i kwadrans, ja, Arsen Łupin, nie wyjdę stąd spokojnie, przez nikogo nie ści-
Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/201
Ta strona została przepisana.