świeckiej służącej zamożnego domu i posiadała wszystkie jej zalety.
Przyniósłszy kuferek swój, zabrała się niezwłocznie do uporządkowania mieszkania, dozorując z widoczną wprawą i doświadczeniem młodego chłopca, który wraz z nią stanowić miał cały personal służbowy tajemniczego posła.
Daubrecq mógłby sobie wprawdzie pozwolić na liczniejszą służbę, ale czując się szpiegowanym, wolał ograniczyć ilość swoich domowników i jadał najczęściej w klubie.
Tym razem jednak pan poseł omylił się o tyle, że nie policja to, lecz Arsen Lupin dostarczył mu tej wyjątkowej służącej. Była nią dawna piastunka jego, poczciwa Wiktorja, którą czytelnicy pamiętają zapewno z poprzednich przygód Arsena.
Prosta rzecz, że wskutek jej obecności, Lupin uzyskać mógł łatwo wstęp do prywatnych apartamentów pana posła. Nie nadużywał jednak tego przywileju, owszem, nauczony poprzedniem doświadczeniem, trzymał się zdaleka i przez pierwszych dni kilka nie ukazywał się wcale w okolicach willi Daubrecq’a.
Wreszcie pewnego dnia, upewniwszy się wcześnie, że posiedzenie w izbie deputowanych przeciągnie się do późna w nocy, zapukał ostrożnie do bramy. Wik torja, która uprzedzona była o jego przyjściu, otworzyła mu natychmiast i zaprowadziła go do swej izdebki. Skoro zostali tam we dwoje, poczciwa kobieta zaczęła lamentować.
— I poco to wszystko? — mówiła. — Mógłbyś już dawno żyć sobie wygodnie jak prawdziwy magnat, a ty musisz się zawsze wplątać w jakąś niebezpieczną awanturę. I poco zaprzątasz sobie głowę tym jakimś korkiem? Co ci zależy na marnym kawałku szkła? Poco zwłaszcza kazałeś mi znów iść na służbę, skoro na stare lata należałby mi się spokój?
— Cóż chcesz, moja dobra Wiktorjo. W całym Paryżu, ba! w całej Francji nie znalazłbym kobiety
Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/29
Ta strona została przepisana.