tnego życia posła Daubrecq’a. Czterech najinteligen tniejszych ludzi z jego bandy otrzymało rozkaz strć żowania nocą obok willi. Ludzie ci składali mu co rano dokładne raporty.
— Czy nie widzieliście wchodzącej do niego kobiety? — pytał za każdym razem Arsen.
Odpowiedź brzmiała zawsze przecząco. Za to skon statowali oni dwa fakta. Policja, która śledziła sta rannie kroki Daubrecq’a gdy wychodził z mieszkania, zaniedbywała tej ostrożności w nocy. Za to ukazywali się tam w nocy jacyś samotni goście, którzy zabawiw szy jakie pół godziny w willi, odchodzili mocno wzburzeni. Jeden z nich zataczał się jak pijany i widziano go potem tłukącego głową o ścianę sąsiedniego domu tak, że aż stróż nocny zwrócił uwagę na jego zachowa nie się i odprowadził go do mieszkania.
— Któż to był?
— Senator Delbery.
— Senator Delbery, sekretarz ministerstwa kolonij i członek wielu towarzystw naukowych? — zdumiał się Lupin. — I cóż spowodować mogło tak ryzykowne jego zachowanie się i tę nocną wizytę? — Zestawiwszy fakta, próbował jednak wysnuć z nich parę wniosków.
— Policja — rozumował — nie dba widocznie o osobę Daubrecq’a, lecz pragnie odszukać jakiś przedmiot przez niego przechowywany, może kryształowy korek.
Ludzie, którzy odwiedzają go w nocy, chcą zapewne uzyskać coś za jego pośrednictwem i odchodzą zrozpaczeni lub uspokojeni, stosownie do tego, jaką otrzymają odpowiedź.
Wszystko to nie posuwa jednak ani na jotę moich poszukiwań, trzeba działać, odszukać należy kobietę o stalowych oczach. Pod tym względem los mu miał być przychylnym. Tegoż dnia jeszcze odwie dziła go Wiktorja, powracając z miasta z koszykiem.
Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/36
Ta strona została przepisana.