Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/45

Ta strona została przepisana.

— Gdybyś tylko zechciał, możesz dokonać wszystkiego.
Ach, ileż ten chłopak dodawał mu odwagi, tupetu, śmiałości, sam widok jego bujnej młodości, jego zuchwalstwa, męstwa i zręczności, wesołość i radosne życie udzielały się Arsenowi.
Nic dziwnego, że drży teraz przed gilotyną, on, który na nią nie zasłużył. Arsen był przekonany, że surowość, z jaką władze ścigały jego wspólników, wymierzona była przeciw niemu. Policja, upokorzona długoletnią z nim walką, chciała go dotknąć pośrednio. A potem obawiano się, by nie odbił ich, więc znów obawa ta przebijała się w ostrożnościach, z ja~ kiemi ich strzeżono. Nigdy żaden więzień stanu nie był tak ostro doglądany i tak odcięty od wszelkiej możności porozumienia się z ludźmi.
— I nie mylą się w swych obawach — powtarzał sobie codziennie w duszy Arsen — odbiję ich, chociażbym miał życie utracić podczas tej wyprawy — zwłaszcza jego, Gilberta. Ale dlaczego Gilbert nie wspomniał mu nic o korku kryształowym? Po namyśle Arsen uznał, żb chłopak dobrze zrobił. Listy jego są widocznie przejmowane i giną, o ile jest w nich wzmianka o kryształowym korku. Ale kto je przejmuje? Nie policja, lecz ten, kto otrzymawszy je z rąk Gilberta, wsuwa je do skrzynki pocztowej. A przytem Arsen nie wątpił, że owa kobieta posiada tajemnicę kryształowego korka, należało więc szukać nowego z nią spotkania.
Należało znów śledzić życie Daubrecq’a, by natrafić na trop tajemniczej przyjaciółki jego czy ofiary, bo Lupin nie wiedział dotąd, do której z tych dwóch kategoryj zaliczyć należało zagadkową piękność. Odnaleźć ją trzeba było tem konieczniej, że kobieta ta znała widocznie Arsena tak dalece, że poznała go nawet pod przebraniem. — Tyś Arsen Łupin — powiedziała mu przecie w loży, a pomimo gniewu i zdziwienia, nie mógł się też obronić Arsen uczuciu słusznej