Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/46

Ta strona została przepisana.

dumy, na myśl, że piękna kobieta była świadkiem zwycięstwa jego nad posłem. A zwycięstwo to nie było łatwem do odniesienia. Niewielu ludzi równać się mogło siłą temu barczystemu atlecie.
Im dłużej myślał nad rozmaitemi kolejami tej dziwnej walki, którą rozpoczął z nieznanym przeciwnikiem, tem uparciej myśl jego powracała do kryształowego korka. Tu musiało tkwić słowo zagadki.
— Gdybym go raz mógł dostać — powtarzał sobie — gdybym go raz miał w ręku — ale jak go dostać? Nie mógł niestety pokazywać się w willi Daubrecq’a. Po zajściu w teatrze byłby to krok zbyt ryzykowny. A jednak miał się wkrótce przekonać, że spełnienie życzeń, nie zawsze odpowiada nadziejom w nich położonym. Pewnego dnia Wiktorja, powracając z targu, spotkała go na umówionej ławeczce w ogrodzie Luksemburskim, Spojrzawszy na nią, zauważył odrazu niezwykłe jej wzruszenie.
— Co się stało? — zapytał, podnosząc się z ławki. Miał na sobie dnia tego bluzę robotniczą, którą przywdziewał zwykle, ilekroć rozmawiał z Wiktorją w miejscach publicznych.
— Patrz — rzekła zmienionym głosem — przyniosłam ci to, czego tak poszukujesz. — I podała mu owinięty w papier mały przedmiot, w którym Lupin poznał natychmiast kryształowy korek. Nie mogąc zapanować nad ciekawością, rozwinął go niebacznie i oglądał, położywszy na dłoni. Nie było wątpliwości, że był to ten sam korek, który posiadał już raz, a który mu wykradziono. Poznał to po malutkiej szczerbie, którą zauważył poprzednio. Mając wreszcie w posiadaniu swem tak pożądany przedmiot, przekonał się jednak, że na nic mu się to nie przyda. I cóż stąd, że miał przed sobą korek kryształowy, że mógł oglądać go na wszystkie strony. Był to korek i nic ponadto. Nie miał na sobie żadnego szczególnego znaku, żadnej cyfry wyrżniętej, żadnej szczególnej cechy, któraby go odróżniała od innych korków.