rzyj do szufladki, w której znalazł się zagadkowy korek. Obaczysz, że leży on tam znów.
Wiktorja wahała się przez chwilę, ale przywykła wierzyć ślepo genjalnej przenikliwości Arsena, uległa ostatecznie jego woli, i lubo niechętnie, odeszła z powrotem na swe stanowisko. Arsen spacerował jeszcze po parku, gwiżdżąc skoczną aryjkę.
— Niema wątpliwości, że spotkam się wkrótce z nimi. Muszę ich spotkać. Ale kto nimi dowodzi, kto jest hersztem wrogów moich? Nie, raczej wrogów posła Daubrecq’a.
Od tej chwili postanowił Lupin stróżować dniem i nocą dokoła willi posła. Rozwinął w tym celu cały swój spryt, całe olbrzymie doświadczenie, aby zręcznie, cicho, niepostrzeżenie snuć się w pobliżu mieszkania posła. Wiktorję zostawił na uboczu i działał na własną rękę. Sprzyjały mu noce niezwykle ciemne, które pozwoliły mu wciskać się do wnętrza ogrodu i spędzać w nirn po kilka godzin bez zwrócenia niczyjej uwagi. Daubrecq zresztą nie stawiał żadnych przeszkód tym, którzy go śledzili, bo i policja w tym przeciągu czasu złożyła mu parę wizyt równie jak dawniej bezskutecznych. Aż naraz jednej nocy Daubrecq powrócił w towarzystwie jakiegoś człowieka otulonego płaszczem. Serce zabiło mocno Arsenowi, który śledził go z ukrycia, siedząc na gałęziach rozłożystego wiązu, rosnącego w ogrodzie. Podobnie jak pierwszym razem, spuścił się zręcznie na dół i stanął pod oknem gabinetu. Poprzednio już postarał się o rozszerzenie otworu w okiennicy, tak, że widzieć mógł dokładniej jeszcze sceny, rozgrywające się w gabinecie Daubrecq’a.
Ale tym razem gościem pana posła nie była kobieta. — Mężczyzna, który wszedł wraz z nim do jego mieszkania, miał powierzchowność okazałą. Arsen poznał go od pierwszego spojrzenia; był to margrabia Albufex. Lupin spotykał go niekiedy na wyścigach, gdzie odznaczał się wśród innych amatorów tego spor-
Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/49
Ta strona została przepisana.