aby przedmiot ten był kosztownym sam przez się, ale znaczenie jego jest tak wielkie, iż daje Daubrecq’owi nieograniczoną prawie moc nad pewną grupą ludzi.
— Czy pani jest w ich liczbie? — spytał Arsen.
— Ja! — odrzekła Klarysa z nieokreślonym gestem. — Do niedawna jeszcze pragnęłam tylko zemsty. Mścić się chciałam nad człowiekiem, który zniszczył szczęście moje, uczynił mnie sierotą. Bo on jest mordercą, mimo, że nie zabija własną ręką. Rozumie pan przecie, że można zabijać ludzi zdradliwą potwarzą, intrygą, tysiącem licznych sposobów, gorszych niż sztylet i trucizna.
— Rozumiem — odparł Lupin, który przypomniał sobie scenę z margrabią Albufex. — Ale ten przedmiot? Mówiłaś pani, że on posiada jakiś przedmiot.
— Miałeś go pan dwa razy w ręku, a przynajmniej sądziłeś, że go masz Ja go panu dwa razy odebrałam.
— Korek kryształowy?
— Tak jest.
— A więc to pani?
— Tak, ,to ja z pomocą Armanda. Wzięłam go panu pierwszy raz po rabunku willi Marji Teresy, drugi zaś raz przed paru dniami w ogrodzie Luksemburskim.
— Domyśliłem się tego, ale dlaczego? Skoro ten korek...
— Trzeba go było zwrócić, aby się Daubrecq nie spostrzegł. A zresztą to nie był ten, to nie był jeszcze ten.
— Mówimy wciąż zagadkami — przerwał jej Arsen. — Co znaczy ten korek kryształowy? Na czem polega jego tajemnicza moc? Czy nie zechcesz mi pani tego powiedzieć?
— Wpierw powiedz mi pan, dlaczego sam szukasz z taką zawziętością kryształowego korka. Jaki chcesz zrobić z niego użytek?
Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/60
Ta strona została przepisana.