uraz i niechęci, gniotące jarzmo zemsty za czyny dawno już popełnione.
— Słuchaj pan — mówiła hrabianka de Mergy. — Żyło niegdyś trzech młodych ludzi, złączonych węzłem ścisłej przyjaźni. Jednym z nich był ojciec mój, Wiktor de Mergy, drugim Maurycy Prasville, dzisiejszy dyrektor policji, trzecim zaś ten, który jest obecnie posłem Daubrecq’em. Wszyscy trzej w czasie pobytu swego w Nicei poznali moją matkę, która była wtedy młodą, piękną dziewczyną, skromnego pochodzenia, ale pełną szlachetności i wdzięku.
Nie będę zresztą nudzić pana drobiazgami, wspomnę tylko pokrótce ważniejsze fakta.
Od pierwszej chwili poznania ojciec mój pokochał matkę i pozyskał jej wzajemność. Na nieszczęście pokochał ją także Daubrecq. W dniu, w którym dowiedział się, że jest odrzuconym, wpadł w wściekłość.
Wtedy dopiero wystąpiła na jaw prawdziwa jego natura. Wpadł do małego saloniku, gdzie narzeczeni wymieniali pierścionki w obecności kilku bliższych przyjaciół, obrzucił ich obelgami, groził, zachowywał się tak brutalnie, że ojciec mój zmuszony był wyrzucić go za drzwi. Nazajutrz przysłał list pełen pogróżek, ziejący nienawiścią.
„Zemszczę się — pisał w nim — choćbym miał czekać lata całe. Posłyszycie jeszcze o mnie. Przyjdzie czas, że włóczyć się będziecie u nóg moich, błagając o łaskę, ale ja będę nieubłagany“.
Tu hrabianka de Mergy umilkła na chwilę.
— Cóż potem? — pytał Arsen Lupín.
— Daubrecq znikł gdzieś — i rodzice moi nie słyszeli o nim przez całe lata, a tylko...
— Tylko co?
— Maurycy Prasville potępiał oczywiście dzikie uroszczenie Daubrecq’a i zachował przyjaźń memu ojcu. Był nawet świadkiem jego w czasie ślubu. Otrzymał wówczas także list z pogróżkami. W kilka lat potem pokochał pewną śpiewaczkę i chciał ją poślu-
Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/63
Ta strona została przepisana.