— 15.000 franków — przerwał jej Arsen — ależ to farsa. Tamci brali miljony. Ta cyfra jest najlepszem świadectwem na korzyść ojca pani. Nikt przecie nie uwierzy, aby się dał przekupić za 15.000 franków.
— Cóż stąd! — odparła Klarysa — cóż stąd.
Nazwisko nasze jest bądź co bądź na liście, a lista jest w ręku Daubrecq’a.
— Rozumiem teraz wszystko — rzekł Arsen. — Zatem margrabia Albufex musi być także na tej liście. Na tej liście znajdować się mają nazwiska ludzi wysoko położonych. To też, gdy dowiedziano się, że lista jest w ręku Daubrecq’a, próbowano układać się z nim.
— Układać? Cóż znowu. Należało go poprostu aresztować.
— Na cóżby się to zdało. Ukrył on przecież listę w bezpiecznem miejscu i grozi otwarcie, że w razie jego śmierci, depozyt ten przejdzie w ręce ludzi opozycji, którzy potrafią już zrobić z niej użytek.
Byłby to skandal, olbrzymi skandal, a kto wie, jak znaczące osobistości pogrążyłby w ruinę.
To też zostawiono Daubrecq’a na wolności, ale każdy krok jego jest śledzony. Dotąd jednak nie udało się nikomu wpaść na najlżejszy nawet trop i nikt nie wie, gdzie się znajduje fatalna lista. Szuka jej rząd, policja, najsłynniejsi detektywi. Każdy zakątek mieszkania Daubrecq’a ulega perjodycznej rewizji.
Otacza go gromada szpiegów, służba jego jest przekupiona.
— A on drwi sobie ze wszystkich — zauważył Arsen — który nie mógł się oprzeć uczuciu podziwu dla tego człowieka. Tak, to był godny niego przeciwnik, a przytem lista dwudziestu siedmiu, o której posiadaniu marzył już dawno.
— Szukają więc wszyscy — mówiła dalej Klarysa.
W ostatnich czasach pan także rozpocząłeś po-
Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/66
Ta strona została przepisana.