Arsen spojrzał na Klarysę z odcieniem politowania. Zdawała się przypuszczać, że oswobodzenie Gilberta będzie rzeczą łatwą. Tymczasem po tem, co usłyszał z jej ust, Arsen drżał więcej niż pierwej o życie Gilberta.
Bo jeśli Daubrecq domyśla się tajemnicy lub odkryje ją w przyszłości, to nie omieszka skorzystać z niej dla zdobycia kobiety, która zawładnęła widocznie jego zmysłami. Klarysa będzie musiała zostać jego żoną, lub patrzyć będzie na długie więzienie, a może nawet na śmierć ukochanego brata.
Nie chciał jednak dzielić z nią swych przypuszczeń, aby jej zbytecznie nie przerażać.
— Wróćmy do listy — rzekł. — Opisz mi pani proszę ten dokument, jak będziesz mogła najdokładniej.
— Jest ona spisana na wąskim pasku papieru niezmiernie cienkiego, ale też i bardzo trwałego, jaki wyrabiają umyślnie dla ministerjum. Taki pasek papierowy, zwinięty w rulon, zmieścić się może w bardzo szczupłej przestrzeni. A zresztą mamy bliższe dowody, Prasville i ja. Jeździłam do fabryki angielskiej, w której Daubrecq zamówił cały szereg flakonów mniejszych i większych, których korki są puste w środku. Obmyślił sam model bardzo zresztą dowcipnie. Korki te stanowią jakby małe flaszeczki, których górna część wchodzi w dolną, przystając do niej szczelnie, ale może też być wyjęta. Tam właśnie ukrytą być musi lista.
Ale sam pan rozumiesz, że skoro liczba flakonów zaopatrzonych w takie korki jest dość znaczna, skoro jest ich kilka, kilkanaście, a może kilkadziesiąt, trudno jest niezmiernie odnaleźć ten mianowicie, o który nam chodzi.
— Tak, tak — powtórzył Arsen — Daubrecq może mnożyć w nieskończoność swoje korki. Jest to istotnie bardzo dowcipny pomysł.
Noc upłynęła, zanim Klarysa ukończyła swoje
Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/70
Ta strona została przepisana.