Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/73

Ta strona została przepisana.

z kilku jeszcze dawnymi służącymi mego ojca przeszedł do pańskiej bandy dla wspierania mego brata.
— Wszystko to są dzielni ludzie. Teraz rozumiem, dlaczego pani mówiła przed chwilą, że nie czujesz się samotną. Szkoda jednak tyle czasu napróżno straconego.
Z temi słowami rozstali się. Klarysa de Mergy, otulona swą koronkową chusteczką, opuściła mieszkanie Arsena, który długo jeszcze nie mógł ochłonąć z wrażenia, jakie wywarła na nim ta szczególna wizyta. Majaczyła mu przed oczyma wytworna sylwetka smukłej, czarnowłosej dziewczyny, która wałczyła z taką odwagą o honor swego imienia.
— Trzymaj się, Arsenie Lupin — upominał się w duchu. — Ta śliczna hrabianka zajmuje cię nietylko z powodu swych nieszczęść i szlachetnej dumy. A więc ona jest siostrą Gilberta. Jakże dziwnie układają się nasze losy. i ten potwór Daubrecq śmie sięgać po jej rękę! Hola panie pośle, nie dostaniesz jej, ,nie! dopóki Arsen Lupin włada temi oto pięściami i dokąd mózg genjalnego włamywacza zdoła knuć nowe fortele. A przytem lista ta słynna, lista dwudziestu siedmiu. Muszę ją odkryć wraz z kryształowym korkiem czy bez niego.


ROZDZIAŁ VI.
KARA ŚMIERCI.

Tegoż dnia, wieczorem, Lupin otrzymał od Klarysy de Mergy naglący bilecik. Był to krzyk rozpaczy, błagalne wołanie o ratunek. „On wie wszystko, pisała Klarysa, wie, że Gilbert jest moim bratem. Był u mnie dziś, wypowiedział straszne groźby. Miecz kata zawieszony jest nad głową Gilberta, lub też... Pan wie, jaką cenę nakłada za jego ocalenie. Nie mo-