Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/88

Ta strona została przepisana.

zasłaniając się chorobą, w czem Arsen upatrywał także sprawkę Daubrecq’a.
Mylił się jednak tym razem. Adwokat cofnął się w ostatniej chwili, gdyż dano mu do zrozumienia, że zaszkodzi swej karjerze, broniąc wspólników Arsena Lupina. Zastąpił go więc obrońca z urzędu. Mówił źle, niedołężnie, nietrudno było przewidzieć, jaki będzie skutek tak lichej obrony.
Około godziny siódmej wieczór przysięgli opuścili salę. Nieobecność ich trwała przeszło godzinę. Gdy powrócili do sali rozpraw, przewodniczący odczytał głośno wszystkie pytania postawione przysięgłym przez trybunał. Odpowiedź na wszystkie brzmiała twierdząco. Równało się to wyrokowi śmierci bez uwzględnienia okoliczności łagodzących. Wprowadzono na salę oskarżonych i odczytano im wyrok.
Wysłuchali go obaj w milczeniu. Vaucheray blady był, jak trup. Gilbert wodził oczyma po sali, jakby nie rozumiejąc znaczenia słów, które usłyszał. Kara śmierci na niego? Za co? W szak nie popełnił tego morderstwa, nigdy niczyjej krwi nie przelał. Czyż możliwą jest rzeczą, aby sąd dopuścił się tak krzywdzącej niesprawiedliwości?
Przewodniczący zapytał jeszcze obu oskarżonych, czy nie mają jakich życzeń. Wtedy Yaucheray odzyskał przytomność. Podniósł głowę — i rzekł patrząc na sędziów z nawpół drwiącym uśmiechem:
— Dziękuję panu sędziemu, nie pragnę już nic, od kiedy wiem, że towarzysz mój jest na równi ze mną skazany. Arsen Lupin kocha tego chłopca i nie dopuści do jego śmierci, a ratując jego, musi i mnie ocalić.
Śmiałe to wyznanie nie pozostało bez wrażenia. Powstały wśród publiczności szmery, a nawet śmiechy, które przewodniczący musiał uciszać. Zwrócił się on następnie do Gilberta, pytając go o ostatnie przedśmiertne życzenia.
Chłopak namyślał się, a potem rzekł: