Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/103

Ta strona została skorygowana.

Głucha zapanowała cisza. Następnie Lupin zbliżył się i utkwiwszy wzrok w oczach Izydora Beautrelet, rzekł głucho:
— Polecisz do redakcyi „Grand Journalu“.
— Nie.
— Podrzesz swój artykuł.
— Nie.
— Postarasz się widzieć z naczelnym redaktorem.
— Nie.
— Powiesz mu, że się omyliłeś.
— Nie.
— I napiszesz inny artykuł, w którym potwierdzisz wiadomość wszystkim znaną.
— Nie.
Lupin pochwycił żelazną linijkę i załamał ją w przystępie złości. Przerażająca bladość pokryła jego oblicze. Otarł krople potu, które perliły się na jego czole. On, który nigdy nie zaznał oporu przeciw swej woli, upór tego chłopca, doprowadził go do szaleństwa.
Oparł obie ręce na ramionach Izydora Beautrelet i dobitnie sylabizował:
— Ty wszystko to uczynisz ,Beautrelet, ty powiesz, że ostatnie twe odkrycia przekonały cię o mojej śmierci. Ty powiesz tak, ponieważ ja chcę, ponieważ wszyscy muszą wierzyć, że umarłem. Ty powiesz dlatego.... że, gdybyś tak nie powiedział, to...
— Gdybym tak nie powiedział, to...
— Ojciec twój zostanie uprowadzony w ten sam sposób co Ganimard i Sherlok Holmes.