Może czytelnik zauważy, że niektóre fakta nie są sprawdzone, i że pozostawiam miejsce przypuszczeniom. Prawda. Lecz zdaje mi się, że moja hipoteza spoczywa na tylu faktach wyświetlonych, że te, które nie są zbadane, są mimo to tak jasne, że trzeba je przyjąć w ten sposób, a nie w inny. Często strumyk zaginie pod skałami, a mimo to rozpoznamy go, że to ten sam, o kilkanaście kroków dalej.
Przechodzę więc do wyświetlenia pierwszej zagadki. W jaki sposób Lupin, śmiertelnie ranny, mógł żyć przez czterdzieści dni, bez opieki, bez lekarstw, bez pokarmu, w głębi ciemnej nory?
Zacznijmy więc od początku. W czwartek, 16-go kwietnia, niespodzianie zaskoczony, w wykonaniu najśmielszego przedsięwzięcia, ucieka drogą koło ruin i pada, raniony kulą. Czołga się mozolnie, pada, to znów się podnosi, ożywiony nadzieją, że dojdzie do kaplicy. W kaplicy jest krypta, którą przypadkiem odkrył. Jeżeli się tamdotąd dostanie, jest ocalony. Z siłą energii dochodzi, tylko kilka metrów go dzieli od pewnego schronienia, gdy słyszy zbliżające się kroki. Nieprzyjaciel nadchodzi. Jest to panna de Saint-Veran.
Taki jest prolog, a właściwie pierwsza część dramatu.
Cóż zaszło między nimi? Tem łatwiej można odgadnąć, że ciąg dalszy tej awantury sam daje nam wskazówki. U nóg młodej
Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/110
Ta strona została skorygowana.