— A przedwczoraj był jeszcze?
— Tak. Przedwczoraj nie wychodził z pokoju. Czuł się trochę niezdrów, więc Karolka zaniosła mu śniadanie w południe i obiad o siódmej wieczorem.
— Więc zniknięcie jego nastąpiło między siódmą w wieczór przedwczoraj a szóstą rano wczoraj.
— Tak, podczas zeszłej nocy, tylko...
— Tylko?
— Tylko, że nocą nie można wyjść z arsenału.
— W takim razie nie wyszedł?
— Lecz go niema, gdyż z towarzyszami przeszukaliśmy cały arsenał.
— W takim razie wyszedł.
— Niemożliwe. Wszystkie wyjścia strzeżone. Beautrelet zamyślił się, następnie zapytał:
— Cóż dalej?
— Potem poszedłem zawiadomić komisarza.
— Przyszedł do pana?
— Tak i przeszukaliśmy jeszcze raz wszędzie. a gdy straciliśmy wszelką nadzieję, wtedy to telegrafowałem do pana.
— Czy w pokoju było łóżko rozebrane?
— Nie.
— Czy pokój był w nieładzie?
— Nie. Znalazłem jego fajkę na zwykłem miejscu, i książkę, którą czytał. Znalazłem nawet w książce tę oto fotografię pana.
— Pokaż pan.
Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/122
Ta strona została skorygowana.