po parku, lecz pod takim dozorem, który na sekundę nie traci mnie z oka.
„Na wszelki przypadek piszę do ciebie ten list, który przywiążę do kamyszka. Może w który dzień uda mi się go przez mur przerzucić, a jaki poczciwy wieśniak podniesie.
„Lecz nie kłopocz się o mnie. Obchodzą się ze mną z wszelkiemi względami.
„Całuje cię twój ojciec, który cię bardzo kocha, a który martwi się, że sprawiać ci przykrość. Beautrelet.“
Izydor obejrzał kopertę, stempel pocztowy był Cuzion, Indre.
Indre! Jest to ten właśnie departament, w którym bobruje od tygodni całych.
Zajrzał do przewodnika, który zawsze nosił przy sobie. Cuzion, obwód Eguzon... I w tej okolicy był także!
Dla wszelkiej ostrożności zmienił swoją powierzchowność. Przebrał się więc za rękodzielnika i udał się w stronę Cuzion. Jest to mała wioska, nie będzie mu więc trudno odnaleźć człowieka, który list zaniósł na pocztę. Okoliczności sprzyjały mu.
— Dopytujesz się, kto oddał list na pocztę w ostatnią środę? — spyta burmistrz, poczciwy mieszczanin, do którego udał się Beautrelet. — Czekaj, zdaje mi się, że będę ci mógł dać bliższe szczegóły... W sobotę rano przyszedł do mnie ojciec Charel, ślifierz,. który objeżdża wszystkie targi w okolicy, i spytał się: „Panie burmistrzu, czy list bez znaczka poczto-