Za późno. Bramę już zastali na rozcież otwartą. Jakiś wieśniak powiedział im, że przed godziną automobil wyjeżdżał z zamku.
Dokonana rewizya nie dowiodła niczego. Znaleziono tylko kilka obroży, trochę bielizny, kilka garnków... to wszystko.
Co zadziwiło Izydora Beautrelet jak również Ludwika Valmeras, to zniknięcie rannego. Nie spostrzegli nawet najmniejszego śladu walki, na posadzce nie było kropli krwi.
Tak więc żaden dowód widoczny nie mógł świadczyć o bytności Arsena Lupin w zamku Aiguille. Nawet możnaby posądzić o kłamstwo Izydora i Ludwika Valmeras i starego Beautrelet i pannę de Saint-Veran, gdyby w końcu nie wykryto, obok pokoju zajmowanego przez pannę de Saint-Veran, z pół tuzina przecudnych bukietów, z przypiętą karteczką „Arsen Lupin“. Bukiety przez nią wzgardzone, zwiędłe, zapomniane.
Jeden z nich, oprócz zwykłej karteczki miał przypięty list, którego Rajmunda nie była zauważyła. List ten po południu otworzony przez sędziego śledczego, zawierał dziesięć stron prośb, zaklęć, obietnic, groźb, słów rozpaczy, wybuchy miłości, która stale była wzgardzona i odepchnięta.
List kończył się temi słowy: „Przyjdę we wtorek w wieczór. Rajmundo Namyśl się do tego dnia. Co do mnie, nie chcę dłużej czekać. Jestem na wszystko zdecydowany“.
W ten sam wtorek w wieczór Beautrelet uwolnił pannę de Saint-Veran.
Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/150
Ta strona została skorygowana.