— Jeżeli zaś nie zrozumie...
Powtórzył po cichu:
— Królowa zrozumie...
Zaczął przeglądać książkę w zamyśleniu, następnie, jak gdyby się nagle zdecydował, rzucił książkę w dogasający ogień, a utkwiwszy weń wzrok smutny, patrzał tak długo, aż z owej książki pozostała tylko garść popiołu.
W dniu 21-ym stycznia wyprowadzono króla na rusztowanie.
Upłynęły dwa miesiące, nim dotarłem do królowej, aby spełnić polecenie. Za pomocą najrozmaitszych intryg, doprowadziłem do tego, że mnie znowu wyznaczono do nadzoru rodziny królewskiej. Jakoż w kilka dni stanąłem przed królową Maryą Antoniną.
Nie byliśmy sami, musiałem więc być nadzwyczaj ostrożny. Obróciwszy się tyłem do dozorców, rzekłem do królowej tak cicho, że tylko ona mogła mnie słyszeć:
— Pani, to od zmarłego króla a męża Twego.
Najlżejszy cień zdziwienia nie przeszedł po jej twarzy. Podniosła tylko głowę i zdawała się mnie obserwować.
— Dla Waszej Królewskiej Mości i dla jej syna, — uzupełniłem.
I podałem jej list zapieczętowany.
Upewniwszy się, że żaden z dozorców nie mógł jej widzieć, złamała pieczęć, a ujrzawszy co zawierał, zadziwiła się, lecz po chwili zdawała się rozumieć.
Uśmiechnęła się gorzko i dosłyszałem te słowa:
Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/160
Ta strona została skorygowana.