dokument, zgubiony przez Arsena Lupin lub przez jednego z jego spólników, a wydarty z rąk Izydora Beautrelet przez sekretarza Bredoux, był ten sam dokument, własnoręcznie przez Ludwika XIV napisany, a przesłany Maryі Antoninie. Miał ten sam wygląd, te same niezbadane znaki, takąż samą czerwoną pieczęć. Jest więc rzeczą zrozumiałą, że Lupin nie chciał zostawić w rękach tak możnego przeciwnika tego ważnego dokumentu, który przy ściślejszem badaniu, mógł był naprowadzić na pewny ślad.
Teraz pytamy się, jakim cudem ów dokument dostał się do rąk awanturnika? Zagadka. Lecz jest jeden moment, który pozwala utworzyć sobie stanowczy sąd.
Jeżeli Lupin, pod przybranem nazwiskiem Anfrediego wynajął od Ludwika Valmeras zamek Aiguille nad brzegiem Creuse, jeżeli przewidując, że Beautrelet na mocy powziętych poszukiwań dojdzie do prawdy, ulokował w zamku tym swoich więźniów, aby wywieść w pole Izydora Beautrelet, co mu się w całości udało, i przez to uzyskać pokój, o który mu chodziło — to znaczy, że on, Lupin, zdołał się poruszać w ciemnościach; że on Lupin, wiedziony światłem własnej inteligencyi, nie wiedział przecież tego, co my wiemy, doprowadził, nie wiem jakim geniuszem czarów do przeczytania tego zagadkowego dokumentu, to znaczy, że Lupin, ostatni spadkobierca królów Francyi zna tajemnicę „Wydrążonej igły!“
Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/165
Ta strona została skorygowana.