Na tem kończył się artykuł. Lecz od niejakiego czasu, tj. gdy doszedł do ustępu dotyczącego zamku Aiguille, nie Beautrelet go czytał. Zrozumiawszy swoją porażkę, złamany ciężarem doznanego upokorzenia, Beautrelet oddał sąsiadowi dziennik, sam zesunął się na krzesło, ukrywając twarz w dłoniach.
Goście wszyscy roznamiętnieni i wzruszeni ową historyą zbliżali się do czytającego, teraz zaś otoczyli go zwartem kołem.
Z nieopisanym niepokojem oczekiwali, сo odpowie, jakie zarzuty podniesie.
Lecz Beautrelet nie poruszył się.
Valmeras przystąpił do niego i łagodnym ruchem odjął mu ręce od twarzy.
Izydor Beautrelet płakał.
Godzina czwarta z rana. Izydor nie wrócił do liceum, i nie wróci tam prędzej, dopóki nie ukończy walki na śmierć lub życie, którą wypowiedział Arsenowi Lupin.
Poprzysiągł sobie to w chwili, gdy przyjaciele odwozili go do domu, zrozpaczonego i moralnie zgnębionego.
Niedorzeczna przysięga! Walka głupia i nielogiczna! Cóż może bowiem zrobić, on opuszczony, bez broni, przeciw tej fenomenalnej energii i sile?
Z którejkolwiek strony go zaczepi — jest nietykalny. Z którejkolwiek strony go zrani