Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/170

Ta strona została skorygowana.

ku miejscach mocno zniszczony, pod nim zaś znajdowała się prawdziwa oprawa z twardej skórki.
Jakiś niepokój opanował go, gdy zaglądał do owej pochwy! Czy to tylko nie bajka? Lub, czy też rzeczywiście znajdzie dokument skopiowany przez Ludwika XVI, a przekazany przez królowę najlepszemu z jej przyjaciół?
Na wierzchniej stronie książki nie znalazł oznaczonej pochwy.
— Niema nic, — szepnął.
— Niema nic, — powtórzyli, jak echo, obecni.
Lecz na ostatniej stronie, naciskając na okładkę Beautrelet zauważył, że pergamin odlepił się od skórki. Wsunął palce... Coś poczuł... tak, poczuł coś... jakiś zwitek papieru.
— Oh! — rzekł z tryumfem, otóż jest. Czyż to możliwe?!
— Prędzej, prędzej, — wołano ze wszystkich stron. — Za czem pan czekasz?
Wyciągnął kartkę na pół złożoną.
— Czytaj pan!... Są jakieś słowa pisane czerwonym atramentem... widzisz... możnaby rzec, że to krew... krew wyblakła... czytaj wreszcie!...
Czytał:
„Przez ciebie Fersen, dla mojego syna, 16 października 1793... Marya Antonina“.
Naraz Beautrelet wydał okrzyk grozy. Pod podpisem królowej... znajdowały się dwa