— Więc nie dam się więcej ogłupić. Więc, ponieważ dokument jest autentyczny, ponieważ na własne oczy widziałem ślady pieczęci, ponieważ wiem, że fakta przytoczone w broszurze, którą opublikował pan Massiban, są prawdziwe, ponieważ wiem, że istnieje tajemnica o „wydrążonej igle“... dlatego idę dalej.
— Nie starczy iść.
— To też dojdę do celu...
— Lecz w jaki sposób? Nie masz najmniejszego śladu.... Dokument ten na nic się panu nie przyda, gdyż Ludwik XVI zniszczył książkę, w której stało wytłómaczenie.
— A druga?
— Ów egzemplarz wydarty płomieniom?
— Tak.
— Zaginął.
— Więc zaginął tylko, a nie jest zniszczony.
— Jesteś pan tego pewien?
— Dowiedz mi pan, że tak nie jest.
Beautrelet zamilkł, następnie przymknąwszy oczy, jak gdyby chciał jasno zrozumieć myśl swoją, rzekł powoli:
— Kapitan gwardyi poznawszy tajemnicę z początku, podaje do gazet rozmaite ustępy z owej broszury, które odnalazł jego prawnik. Później następuje cisza. Słów rozwiązania nie podaje. Dlaczego? A morderstwo jego, czy nie stoi w jakim związku z tajemnicą „wydrążonej igły?“? Skąd pochodził ów drogocenny dyament, który znaleziono przy
Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/172
Ta strona została skorygowana.