Tak więc broszura i dokument służyły Arsenowi Lupin za jedyne podstawy. Na tych podstawach zbudował cały gmach, bez obcej pomocy. Trzeba więc badać broszurę, badać dokument, to wszystko.
Cóż to! Czyżby Beautrelet nie mógł iść tą samą drogą? Na cóż się zda ta niemożliwa walka? Na cóż się zdadzą owe czcze poszukiwania, których końca nigdy nie mógł przewidzieć?
Decyzya jego była szybka i jasna, a poddając się tejże, uczuł niejako przeczucie, że na dobrą wstępuje drogę. Najpierw, bez zbytecznych wyrzutów, wyprowadził się od swego kolegi z liceum Janson de Sailly, i po długich poszukiwaniach ulokował się w małym hotelu, w samem centrum Paryża. Całemi dniami prawie, że nie opuszczał hotelu, schodził tylko na obiady do table d’hotu. Resztę zaś czasu przepędzał siedząc w swoim pokoju, którego drzwi na klucz zamykał, pospuszczał rolosy szczelnie zamkniętych okien i myślał.
„Dziesięć dni“, powiedział Arsen Lupin. I Beautrelet starał się o wszystkiem zapomnieć, myśląc tylko o samych słowach zawartych w broszurze i dokumencie, gdyż ambicya kazała mu się ściśle trzymać okresu dziesięciu dni. Lecz dziesiąty dzień przeszedł, potem jedenasty i dwunasty; lecz trzynastego dnia, jakiś promień przeszedł mu przez mózg; i tak myśl owa rozwinęła się z nadzwyczajną szybkością, podobnie do roślin słońcem ogrzanych,
Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/194
Ta strona została skorygowana.