Maryi Antoniny, która ukrywała dokument, wziął go, a posiadając tak ważną rzecz, rozpoczął kampanię, znalazł kryjówkę, i osiadł w zdobytej ziemi.
Beautrelet również rozpoczął swoją kampanię.
Udał się w stronę morza z prawdziwem wzruszeniem, myśląc o tej samej podróży, jaką przed laty przedsiębrał Lupin, posiadając te same nadzieje, idąc na odszukanie owej wielkiej kryjówki, która go miała uzbroić w taką siłę. A trudy przedsiębrane przez niego, Izydora Beautrelet, czyż równym skutkiem uwieńczone zostaną?
Wczesnym rankiem opuścił Rouen, idąc pieszo, z mocno umalowaną twarzą, mając tobołek na lasce, przewieszony przez ramię.
Szedł prosto do Duclair, gdzie zjadł śniadanie. Wyszedłszy ze wsi, szedł brzegiem Sekwany, prawie, że brzegów nieopuszczał. Instynkt jego wzmocniony wieloma domysłami, kazał mu się trzymać brzegów tej cudnej rzeki. Przecież rzeźby skradzione z kaplicy w Ambrumesy spławiono Sekwaną! Wyimaginował sobie flotylę małych statków wojennych, która pełniła służbę z Rouen do Havru, uwożąc dzieła sztuki i bogactwa w stronę państwa miliarderów.
— Gorze we mnie!... Gorze!... — powtarzał młody człowiek.
Niepowodzenie pierwszych dni nie zniechęcało go. Posiadał wiarę pewną, niezachwianą, że na dobrej znajduje sie drodze.
Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/198
Ta strona została skorygowana.