Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/21

Ta strona została skorygowana.

„Pole badań“ podług słów zastępcy prokuratora, obejmowało przestrzeń między pałacem, trawnikiem z prawej, kątem muru z lewej strony i murem naprzeciw pałacu. Było to zaledwie sto metrów w kwadrat, w którym to sterczały tu i owdzie ruiny d’Ambrumesy, sławnego klasztoru w średnich wiekach.
Zaraz na pogniecionej trawie zauważono przejście uciekającego. Na dwóch miejscach spostrzeżono znaki skrzepłej krwi. Na zakręcie, koło arkady, która stanowi koniec klasztoru, wszelki ślad zaginął, gdyż ziemia zasypana igliwiem nic nie wskazywała.
W jaki więc sposób ranny mógł ukryć się oczom młodej dziewczyny, Wiktora i Wojciecha? Gdzież ukrywa się ów nieznajomy? Gdyż służący, a następnie żandarmi przejrzeli każdy kącik, każde zagłębienie, a nawet odsunęli kilka płyt grobowych!
Sędzia kazał ogrodowemu posiadającemu klucz otworzyć kaplicę. Kapliczka przedstawiała prawdziwy klejnot rzeźby, jakoby relikwiarz z kamienia, którego nie zniszczył ani czas, ani rewolucya. Kapliczka ta była zawsze uważaną za jeden z cudów architektury gotyckiej z mnóstwem przecudnie rzeźbionych figur, i z misternie cyzelowanym portykiem. Wewnątrz nie posiadała żadnych ornamentacyj z wyjątkiem ołtarza, który był z kararyjskiego marmuru. W niej nie można się było ukryć, a nadewszystko trzeba się było najpierw do niej dostać. Lecz w jaki sposób?