Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/217

Ta strona została skorygowana.

Zajął więc ową pozycyę i patrzał. Z okna tego był widok na stały ląd, jak już powiedzieliśmy. I Beautrelet widział najpierw ścieżkę, zawisłą nad przepaścią, która łączyła pieczarę ze ziemią, następnie zauważył podstawę wzgórza, na którem wznosił się fort.
Chcąc zobaczyć fort, Beautrelet przechylił się z lekka na lewo i wtedy to zrozumiał, jakie znaczenie miała owa kreska w czworoboku, podana w dokumencie. Na dole bowiem z lewej strony okna, znajdował się wysunięty kawałek krzemienia, którego koniec zakrzywiony był w formie pazura.
A gdy przyłożył oko do tego punktu, padał jego wzrok na ograniczoną przestrzeń pagórka, leżącego na przeciwnej stronie. Był to mur z cegieł, jakaś resztka starego fortu, lub może rzymskiego szańca.
Beautrelet pobiegł do tego muru, długości może z dziesięć metrów, którego powierzchnia porosła była chwastem. Lecz nie zdołał nic znaleźć. Cóż może znaczyć cyfra 19?
Wrócił do groty, a wyjąwszy z kieszeni kłębek szpagatu i centymetrówkę, rzeczy, w które się zaopatrzył, przywiązał szpagat na owym wystającym krzemieniu, a odliczywszy 19 metrów, zrobił węzeł i przerzucił przez okno. A wyszedłszy z pieczary wziął węzeł w rękę. Lecz długość odmierzonego szpagatu dosięgała zaledwie początku ścieżki.
— Głupiec ze mnie, — pomyślał Beautrelet. — Czy mierzono na metry w ówczesnej epoce? 19 znaczy 19 sążni, lub nie znaczy nic.
Dokonawszy wyliczenia odmierzył na