Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/218

Ta strona została skorygowana.

szpagacie, zrobił węzeł i przerzucił przez okno pieczary. Następnie pobiegł znowu na drugą stronę i starał się dokładnie odnaleźć miejsce, któreby węzeł trzymany, w odległości trzydziestu siedmiu metrów mógł dotknąć swobodnie przeciwległego muru szańca.
Po pewnym czasie znalazł to miejsce. Wolną zaś ręką odgarnął chwasty.
Wtem wydarł mu się okrzyk. Węzeł, który przytrzymywał wielkim palcem, leżał w samem środku małego krzyża z żelaza, wbitego w cegłę.
Tak samo w dokumencie znak, który na stępował po liczbie 19, był krzyż!
Potrzebował użyć całej siły woli, aby zapanować nad wzruszeniem. Prędko palcami pochwycił krzyż i naciskając równocześnie okręcił jak kołem. Cegła poruszyła się. Powtórzył obrót, lecz niczego nie dokazał. Wtenczas bez obracania nacisnął mocniej. Miał wrażenie, że usuwa się. I w tejże chwili posłyszał hałas otwierającego się zamku, a na prawo od owej cegły, na szerokość metra, mur usunął się ukazując wejście do podziemia.
Jak szalony, Beautrelet pochwycił żelazne drzwi, w które cegły były wmurowane i z impetem je zatrzasnął. Zdziwienie, radość, strach, aby nie być zaskoczonym, zmieniły jego twarz do niepoznania. Miał widzenie wszystkiego, co się tu działo przez dwadzieścia wieków, widział wszystkich ludzi, znających sekret, przechodzących tem ukrytem wejściem:
Celtów, Galów, Rzymian, Normanów, An-