Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/235

Ta strona została skorygowana.

Lecz Lupin spojrzał na nią i uśmiechnęła się do niego serdecznie. Przez szerokość stołu, dłonie ich złączyły się.
— Co mówisz o mojem urządzeniu, Beautrelet? — spytał Lupin, — Ładne, co? Nie mam pretensyi, aby było z wszelkim komfortem... A przecież są ludzie, którzy gorszem się zadawalniają... Zobacz sobie listę kilku osób, którzy byli właścicielami Igły, a którzy uważali za godne zostawić tutaj swoje nazwisko.
Na ścianie jedno pod drugiem stały wykute następujące imiona:
Cezar. Karól Wielki. Roli. Wilhelm Zdobywca. Ryszard, król Anglii. Ludwik XI. Franciszek I. Henryk IV. Ludwik XIV. Arsen Lupin.
— Któż podpisze się teraz? — ciągnął dalej. — Niestety lista zakończona. Od Cezara aż do Arsena Lupin... to wszyscy. Niezadługo tłumy nieznane odwiedzać będą tę niezwykłą cytadelę. I pomyśleć, że beze mnie, wszystko to, pozostałoby ludziom nieznane! Ah! Beautrelet, ty nie wiesz, jak byłem dumny w ten dzień, w którym wziąłem w posiadanie tę opuszczoną ziemię! Odnaleźć zaginiony sekret, i zostać panem, jedynym panem! Dziedziczyć taką wspaniałą fortunę! Po tylu królach zamieszkiwać Igłę!...
Ruch, uczyniony przez jego żonę, przerwał mu. Zdawała się być bardzo zaniepokojoną.
— Jakiś hałas, — rzekła — słyszę hałas pod nami... słyszycie?