Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/242

Ta strona została skorygowana.

Francyi (sławny brylant) nie jest piękniejszy od nich!
Powstał i podniósł rękę na znak przysięgi:
— Beautrelet, powiesz światu, że Lupin nie wziął ani jednego z tych kosztownych kamieni, które znajdowały się w skrzynce królewskiej, ani jednego, przysięgam na honor! Nie miałem prawa. Była to przecież fortuna Francyi.
Na dole Ganimard spieszył się. Po wyrazistości uderzeń można było wnosić, że rozbija przedostatnie drzwi.
— Zostawmy skrzynkę otwartą, — rzekł Lupin, — jak również wszystkie kadzie, wszystkie małe grobowce puste...
Obszedł salę wokoło, oglądał niejedną szafę, podziwiał z lubością kilka obrazów, a chodząc w zamyśleniu, rzekł:
— Jak smutno jest opuszczać to wszystko! Moje najpiękniejsze chwile w życiu, tutaj przepędziłem sam, rozkoszując się widokiem przedmiotów, które kochałem... I oczy moje nie zobaczą ich więcej, i ręce moje nie dotkną ich się więcej!
Na jego zmienionej twarzy malował się taki wyraz smutku, że Beautrelet uczuł dla niego współczucie. Ten człowiek inaczej musiał odczuwać boleść, jak każdy inny, inaczej, radość, inaczej dumę i upokorzenie.
Stojąc blisko okna, wskazał ręką w dal:
— I najsmutniejsza rzecz, że muszę opuścić to wszystko. Czyż to nie urocze?... Ta niezbadana przestrzeń morza... niebo... na prawo i lewo skały Etretat, ze swemi trzema łukami,