ze mną koniec... sam burzę ten gmach olbrzymi... wszystko przedstawia mi się głupie i nikłe... Dla mnie istnieją tylko jej włosy jasne... jej smutne oczy... i jej mała uczciwa duszyczka...
Dały się słyszeć kroki ludzi, wchodzących na schody. Uderzenie zatrzęsło drzwiami, ostatniemi...
Lupin pochwycił gwałtownie za ramię młodzieńca:
— Rozumiesz, Beautrelet, dlaczego pozwoliłem ci dotrzeć aż dotąd, pomimo, że mogłem cię od tygodni całych unieruchomić? Rozumiesz, że rozpuściłem wszystkich moich ludzi, dając każdemu część zasłużoną, których spotkałeś ostatniej nocy uchodzących z podziemia?! Rozumiesz teraz, nieprawda? Wydrążona Igła, to życie awanturnicze. Tak długo, jak ją posiadam, zostanę awanturnikiem. Jeżeli odbiorą mi Igłę, cała przeszłość ode mnie się odczepi, a zacznie się przyszłość, przyszłość spokojna i szczęśliwa, w której nie będę potrzebował się rumienić, gdy oczy Rajmundy spojrzą na mnie, przyszłość...
Obrócił się gniewnie w stronę drzwi:
— Cicho bądź wreszcie, Ganimard, nie skończyłem jeszcze moich zwierzeń!
Uderzenia podwoiły się.
Beautrelet stojąc naprzeciw Arsena Lupin, drżał z ciekawości, jaki koniec weźmie cała ta sprawa, nie rozumiejąc postępowania Arsena Lupin. Że wydał wydrążoną Igłę, rozumiał, lecz dlaczego sam się wydaje w ręce wrogów?
Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/244
Ta strona została skorygowana.