— Otóż są.
Papiery były w porządku; nie było nic do nadmienienia. Pan Filleul zwrócił się do do drugiego:
— A pan?
— Ja?
— Tak, pan, pytam się, do jakiej gazety pan należysz.
— Mój Boże, panie sędzio, ja pisuję do rozmaitych gazet... po trosze wszędzie...
— A pańskie papiery?
— Nie mam żadnych.
— Ah! Jak to możliwe?
— Jeżeli się chce mieć poświadczenie od jakiego pisma, trzeba pisywać ciągle.
— Więc cóż?
— Ja jestem tylko przygodnym współpracownikiem. Rozsyłam do wielu pism artykuły które są drukowane... lub wrzucane do kosza według okoliczności.
— W takim razie proszę o nazwisko i papiery prywatne.
— Nazwisko moje nie powie panu wiele, co się zaś tyczy papierów, nie posiadam żadnych.
— Nie masz pan żadnych papierów, któreby wskazywały na pański zawód?
— Ja nie mam zawodu!
— Ależ, mój panie, — rzekł sędzia tonem, w którym przebijało się pewne zniecierpliwienie, — nie myślisz pan chyba zatrzymać swojego incognito po tem, coś słyszał, dostawszy się tutaj podstępem.
— Zwracam uwagę, panie sędzio, że, gdym
Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/26
Ta strona została skorygowana.