— Więc cóż?
— Więc wolno mi przepędzać wakacye w taki sposób, w jaki mnie się podoba.
— A ojciec pański?
— Ojciec mieszka daleko, w Sabaudyi, on sam radził mi zrobić małą przejażdżkę nad brzeg la Manche.
— Z przyprawioną brodą?
— Oh! nie. Myśl jest moja. W liceum mówimy często o przygodach awanturniczych i tajemniczych zajściach, czytamy romanse kryminalne, w których się ludzie przebierają. Wymyślamy sobie historye najrozmaitsze. Chciałem się więc zabawić, dlatego to przyprawiłem sobie tę oto brodę. Wskutek tego osiągnąłem ten awantaż, że traktowano mnie poważnie, podałem się jako reporter paryskiego pisma. Jakoż wczoraj wieczorem spotkałem mojego kolegę z Rouen, a dowiedziawszy się o zajściu w Ambrumesy, zaproponowałem mu towarzyszyć panom, płacąc powózkę do spółki.
Izydor Beautrelet opowiadał w sposób trochę naiwny, lecz z nadzwyczajną prostotą, którą sobie ujął obecnych. To też pan Filleul, chociaż jeszcze z niedowierzaniem zapytał łaskawiej:
— I jesteś zachwycony z tej wycieczki?
— Jestem zachwyconym, tem więcej, że dotychczas nigdy nie byłem obecnym przy tego rodzaju sprawie, a tej nie braknie nic, aby była interesującą.
— Posiada nawet tajemnicze komplikacye.
Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/29
Ta strona została skorygowana.