łeś w swoich poszukiwaniach. Przez dwa dni wolności musiałeś pan dużo nazbierać cennego materyału.
Ponieważ Ganimard chciał odejść, sędzia odezwał się:
— Panie inspektorze, tutaj jest pana miejsce, nie odchódź, zaręczam panu, że warto posłuchać. Pan Beautrelet ma renomę doskonałego obserwatora, któremu żaden szczegół nie ujdzie, koledzy jego uważają go za rywala Sherlocka Holmesa.
— Rzeczywiście? — zapytał Ganimard ironicznie.
— Oczywiście. Jeden z jego kolegów pisze mi: „Jeżeli Beautrelet mówi, że wie, nie wątp pan, że jest inaczej“. A zatem panie Beautrelet, masz sposobność okazać, że opinia twoich kolegów o tobie jest słuszną.
Izydor słuchał z uśmiechem, wreszcie odrzekł:
— Jesteś okrutnym, panie sędzio. Śmiejesz się z biednych kolegów, którzy się starają rozerwać w taki sposób, w jaki mogą. Zresztą masz pan słuszność i ja z mojej strony nie dam powodów do drwin.
— Więc nie wiesz nic, panie Beautrelet.
— Przyznaję pokornie, że nic nie wiem. Bo nie powiem, że coś wiem, jeżeli takie rzeczy są mi jasne, które i panu sędziemu znane być muszą.
— Naprzykład?
— Naprzykład, przedmioty skradzione.
— Więc wiesz, jakie przedmioty skradziono?
Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/43
Ta strona została skorygowana.