sce pobytu w Paryżu, nazwisko, pod którem się krył, i poznano dokładnie plan całego przedsięwzięcia, jednego z najśmielszych, który najwięcej narobił wrzawy.
Publiczność nie wychodziła z podziwu, zachwytu i ciekawości. W „Journal de Rouen“ pojawił się udatny artykuł, który opisywał pierwsze przesłuchy młodego retoryka, jego słodycz, wdzięk naiwny i spokój. Pochwały pana Filleul i inspektora Ganimard, których zachwyt nie miał granic, dały poznać publiczności, jaką rolę odegrał Izydor Beautrelet. On sam zrobił wszystko. Jemu należała się sława i cześć z odniesionego zwycięstwa.
Publiczność ogarnął szał. Z dnia na dzień stawał się Beautrelet coraz większym bohaterem. Publiczność nienasycona, chciała coraz ściślejszych informacyi, tyczących się jej nowego faworyta. To też reporterzy oblegali liceum Janson de Sailly, notując pochwycone od kolegów najmniejsze o nim szczegóły. Ogół dowiedział się więc o zdolnościach jego i o reputacyi, jaką się cieszył wśród kolegów. Nazwano go rywalem Sherlocka Holmesa.
Profesorowie zaś urządzali sobie rodzaj rozrywki, zadając Izydorowi Beautrelet najzawilsze pytania, na które dawał z wrodzonym spokojem, nadzwyczaj jasne i przekonywujące odpowiedzi.
Najciekawszą rzeczą było dziełko, które w kilkunastu egzemplarzach przechodziło z rąk do rąk wszystkich uczniów liceum. Dziełko
Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/59
Ta strona została skorygowana.