Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/82

Ta strona została skorygowana.

Wracając, śpiewał z zadowolenia. Jadąc z nadzwyczajną szybkością zjeżdżał z góry, która poprzedza zamek. Odwieczne dęby zdawały się biedz na jego spotkanie.
Naraz z piersi jego wydarł się okrzyk. Zdawało mu się bowiem, że widzi linę przeciągniętą w poprzek drogi.
Rower zatrzymał się raptownie, wyrzucając go z siedzenia, o kilka metrów naprzód. Przypadek zrządził, że nie upadł na stos kamieni, o które byłby sobie niewątpliwie roztrzaskał głowę.
Przyszedłszy do przytomności, cały potłuczony i zbolały, zabrał się do badania przyczyny upadku.
Odwiązując linę od prawego drzewa, zauważył świstek papieru przypięty szpilką. Rozwinął i czytał:
„Trzecie i ostatnie ostrzeżenie....“
Przyszedłszy do pałacu, zadał służbie kilka pytań, następnie odszukał pana Filleul w jednym z pokojów parterowych, w którym sędzia zwykle siadywał. Pan Filleul pisał; naprzeciw niego siedział sekretarz, który na dany znak przez sędziego wyszedł.
— Cóż się stało, panie Beautrelet, masz pokrwawione ręce?
— To nic... — odrzekł młody człowiek. — Skaleczyłem się, przewróciwszy się przez linę rozciągnioną od drzewa do drzewa. Proszę zauważyć, panie sędzio, że lina ta pochodzi z pałacu. Mniejwięcej przed pół godziną wisiała na niej bielizna.