doux przyszedł oznajmić przybycie generalnego prokuratora.
Pan Filleul wstał.
— Cóż się stało? Czy pan prokurator jest na dole?
— Nie, panie sędzio. Pan prokurator nie zeszedł z powozu, pragnie tylko pomówić słów kilka.
— To dziwne... — szepnął sędzia... — no, zobaczymy o co chodzi. Przepraszam cię, Beautrelet, za chwilę wrócę.
Wyszedł. Gdy ucichły kroki na kurytarzu, Bredoux doszedł do drzwi, zamknął je, і klucz schował do kieszeni.
— Ah! cóż to ma znaczyć, — wykrzyknął Beautrelet zdziwiony, — co robisz? Czemu zamykasz?
— Będziemy mogli spokojniej rozmawiać, — odrzekł Bredoux.
Beautrelet skoczył do drugich drzwi, były zamknięte Sekretarz sędziego był wspólnikiem bandy.
— Nie pokalecz sobie rąk, młodzieńcze, — rzekł szyderczo Bredoux, — i od tych drzwi klucz znajduje się w mojej kieszeni.
— Pozostaje okno!
— Zapóźno, — zawołał Bredoux, stając w oknie z rewolwerem w ręce.
Ucieczka była więc niemożliwą. Nie pozostało mu nic innego, jak bronić się do ostatniego tchnienia. Niewytłomaczony niepokój ogarnął go, stanął więc, krzyżując ręce na piersiach.
Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/86
Ta strona została skorygowana.