Niejednokrotnie ponawiano w naszej literaturze naukowej próby kodyfikacji całego olbrzymiego zasobu słownictwa naszego, któremu równego niemasz na całym świecie. Od pamiętnego przedsięwzięcia niezapomnianego Lindego aż do ostatniego, warszawskiego „Słownika języka polskiego“, który, przez kilkanaście lat wychodząc pod kierownictwem takich pracowników zasłużonych jak J. Karłowicz, A. A. Kryński i Wł. Niedźwiedzki, dobiega już do końca, — wydawnictwa te czyniły zadość potrzebie.
Ostatni zwłaszcza, ten wielotomowy słownik, zamykający w sobie cały skarbiec mowy naszej od najdawniejszych czasów aż do pisarzy współczesnych, a także nieprzebrane bogactwo gwar polskich, jest istotnie koroną wszystkich tych, cały wiek ciągnących się usiłowań, jest przytym owocom żmudnej pracy, rozległych studjów i fachowej wiedzy filologicznej, wyłącza więc wszelką potrzebę nowych poczynań w tym kierunku.
Nie z myślą więc bynajmniej współzawodnictwa z tym pomnikowym dziełem puszczamy w świat niniejszy
Słowniki bowiem wielkie, kosztowne nie są dostępne dla ludzi średnio zamożnych, a poszukiwania w nich połączone są z mozołem. Tymczasem każdy inteligientny człowiek czuje potrzebę posiadania słownika podręcznego, w którymby znalazł jednak obraz dokładny dzisiejszego stanu języka, jasne, krótkie i wyczerpujące objaśnienia potocznych, a także i rzadszych wyrazów, ich użycia, synonimów, pisowni i t. p.
A przecież każdemu, czytającemu autorów współczesnych, a także w pewnej mierze i dawniejszych, nasuwają się raz wraz wątpliwości co do znaczenia pewnego wyrazu lub zwrotu; ktoś pisze i chce użyć jakiegoś wyrazu, a nie ma również pewności, czy to będzie wyraz właściwy. Chce ubarwić swój styl jędrnym, tylko naszemu językowi właściwym zwrotem lub przysłowiem, i również chciałby mieć pod ręką dogodne w użyciu codziennym wydawnictwo, regiestrujące różnorodność i bogactwo frazeologji ojczystej. Słowem, nasuwa się potrzeb mnóstwo.