Strona:M. Zaleska - Zosia w puszczy.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.
17

— Ach, to już Białowieża! Wysiadajcie, prędko, prędko.
Wszedł tragarz, zabrał walizki. Na dworze zapadł już zmrok. Tatuś usadowił dzieci na wygodnej bryczce i rzekł do woźnicy.
— Proszę jechać do nadleśnictwa w Stoczku. Ja zaś odbiorę resztę bagażu.
Dalej dzieci nic już nie pamiętały. Były ogromnie senne i zmęczone przeżytemi wrażeniami. To też po przybyciu na miejsce zaraz usnęły.
Kiedy Zosia obudziła się nazajutrz, słonko już było wysoko i natrętne jego promienie