śladu ludzkiego mieszkania. Byłem sam jeden w polu; panowała zupełna cisza, tylko odgłos dzwoneczków na uprzęży rozlegał się daleko dźwięcznem echem. Konie wpadły do lasu. Ogarnęła mnie zupełna ciemność. Nie widziałem drogi przed sobą — konie wyczuwały ją same pod kopytami. Puściłem lejce wolno. Wysilałem wzrok, starając się coś ujrzeć w mroku nocy. Las szumiał cichym szelestem nagich gałęzi, wtórowały mu dzwoneczki dźwięcznem, donośnem dziń, dziń, dziń... Pozatem żadnego głosu ani ludzi ani zwierząt. Las spał długim snem zimowym, spały zwierzęta, spala cała natura, a gęste białe płatki śnieżne spływały powoli na uśpiony świat, otulając go niby kołderką, pulchnym, białym, ciepłym kobiercem.
Dziwne uczucie jakiegoś lęku i osamotnienia powoli zaczynało wpełzać do
Strona:M. Zalewska - Przynęta na Wilki.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.
— 11 —